Dziękuję :)

wtorek, stycznia 29, 2013

Dziękuję :)

Dziękuję, że jesteście tu ze mną :*


Alverde - żel do mycia twarzy

poniedziałek, stycznia 28, 2013

Alverde - żel do mycia twarzy

Moja skóra twarzy jest z rodzaju tych wymagających, z jednej strony sucha i wrażliwa, z drugiej ze skłonnością do wyprysków. W zależności od pory roku lubi różną pielęgnację.  Zawsze jednak podstawą jest porządny demakijaż. Oczy zdecydowanie najczęściej zmywam płynem micelarnym, który szybko i delikatnie radzi sobie z tuszem i cieniami, jednak skórę twarzy zawsze myję żelem, pianką lub całkiem fajnym odkryciem jak czyścik z Lush. Jednak nie o nim dzisiaj będzie mowa, a o żelu do mycia cery zanieczyszczonej marki Alverde. Do mycia twarzy szukam preparatów delikatnych, ale i skutecznych w codziennym demakijażu.  Lubię kosmetyki naturalne, a te marki Alverde cenię za przystępną cenę i dobre działanie. W przypadku tego żelu jednak będę oszczędna w pochwałach, gdyż dla mnie to średniak w swym działaniu.

Kolor bardzo naturalny, beżowo zielony, który swój odcień zawdzięcza algom, będących w składzie żelu. Produkt pieni się dobrze, makijaż jednak zmywa dość przeciętnie, konieczne jest podwójne umycie twarzy porcją żelu aby skutecznie zmyć cały makijaż. Oczy można nim zmyć, jednak wymaga to dłuższego tarcia, czego skutkiem są podrażnienia. Zmywanie oczu pozostawiam dla micela.


Wydajność - tubka 100 ml starcza na około miesiąca codziennego stosowania. Plusem żelu jest na pewno delikatna formuła, naturalne składniki, m.in. olej ze słodkich migdałów, olej z nasion słonecznika, czy ekstrakty z cytryny i pomarańczy. Na plus można zaliczyć również fakt, że po umyciu twarzy nie miałam uczucia ściągniecia.
 

Jest to żel skierowany dla osób z zanieczyszczoną skórą, jednak poprawy w kierunku oczyszczenia skóry nie zauważyłam, jednak czy można oczekiwać takiego działania od żelu do mycia twarzy? Ja oczyszczanie pozostawiam kosmetyczce, w moim przypadku manualne. Daje to długie i bardzo pozytywne rezultaty.
Lubię jak makijaż szybko jest zmywany, tutaj musimy potrzeć mocniej i dwukrotnie aby zmyć makijaż całkowicie. Cóż, szukam ideału dalej :)
Rozdanie

niedziela, stycznia 27, 2013

Rozdanie

W ramach współpracy ze sklepem merlin.pl otrzymałam paczkę, w której oprócz kilku kosmetyków, które mi odpowiadają znalazlam lakier firmy Peggy Sage, którego kolor nie należy do moich faworytów. Szkoda, żeby stał nieużywany, więc ogłaszam szybkie rozdanie. 
Zasady są proste - napisz w komentarzu swój adres mailowy, a być może lakier trafi do Ciebie. Rozdanie trwa do 01.02.2013




Zparaszam do rozdania wszystkie dziewczyny, które lubią perełki na paznokciach i mają ochotę spróbować lakieru firmy Peggy Sage.
I'm blue...

sobota, stycznia 26, 2013

I'm blue...

Ponownie zagościły na moich paznokciach kropki. Muszę przyznać, że polubiłam ten wzór, jest optymistyczny i patrząc na pazurki momentalnie pojawia się uśmiech. Lubię to :) 




Użyte lakiery.


Postawiłam dzisiaj na błękitną bazę od China Glaze, odrobinę bieli, fiolet i czerń. Jestem zdecydowanie na TAK.


Lush - czyścik do twarzy z Brandy :]

czwartek, stycznia 24, 2013

Lush - czyścik do twarzy z Brandy :]

Czarny, mały słoiczek z magiczną, nieco dziwną zawartością w środku to nic innego jak czyścik firmy Lush, który kupiła dla mnie Magda podczas swojej ostatniej wizyty w Berlinie. To mój pierwszy produkt tej firmy, ale na pewno nie ostatni, bo działanie i taka 'inność' tych produktów zdecydowanie zachęca mnie do dalszego próbowania.


Moją pastę wykonała Wiola, jej termin ważności upływa 07 lutego 2013, jednak musiscie wiedzieć, że czyścik jest tak przyjemny w użyciu, że bez problemu zdenkuje go do tego czasu.


Pasta firmy Lush została ręcznie zrobiona, wyłącznie z naturalnych składników. W tym wyłącznie sezonowo (w okresie świąt Bożego Narodzenia) dostępnym produkcie Buche de Noel znajdziemy same łakocie, od Brandy zaczynając (tak, prawdziwe Brandy w składzie - dla mnie bomba), poprzez żurawinę, glinkę kaolinową, zmielone pestki migdałów, masło kakaowe, aż po mandarynki. A całość zawinięta jest w algi nori. Brzmi to dość niewiarygodnie, ale tak naprawdę jest :] Sami zobaczcie jak to cudo wygląda:



Pasta po rozrobieniu jej z odrobiną wody czyści skórę naszej twarzy i jednocześnie bardzo delikatnie ją peelinguje. Zdecydowanie lubię jej działanie. Odświeża skórę twarzy, odżywia ją, delikatnie wygładza, a także delikatnie nawilża, ale o kremie zapomnieć nie można. Zapach w przypadku tego produktu jest absolutnie obłędny, typowo świąteczny. Kupiony na początku grudnia idealnie wprowadzi nas w klimat serników, makowców i innych świątecznych pyszności :)


Czyścik ten używam głównie rano, czasami też po wieczornym demakijażu. Świetnie orzeźwia o poranku, a wieczorem stawia 'kropkę nad i' przygotowując twarz do odżywczego kremu.


Zdecydowanie produkt warty uwagi i spróbowania.
Opakowanie 100 g to koszt ok 60 zł. Wystarczy na 3 miesiące codziennego stosowania.

Balsam do dłoni Pat&Rub - Home Spa

wtorek, stycznia 22, 2013

Balsam do dłoni Pat&Rub - Home Spa

Nastał trudny czas dla naszych dłoni. Zimą krem do rąk towarzyszy mi absolutnie zawsze. Dzisiaj będzie o jednym z moich ulubieńców, czyli o balsamie do dłoni z serii Home Spa firmy Pat&Rub by Kinga Rusin. Balsam niezwykle bogaty w dobroczynne składniki, wydajny, fajnie zapakowany i co najważniejsze całkowicie naturalny. Ale po kolei.


Balsam do dłoni zapakowany w wygodną tubę o pojemności 100 ml. To balsam, który dzięki bogactwu naturalnych składników jest do zadań specjalnych. Składnikiem który w tym balsamie ma za zadanie nawilżyć, ujędrnić, wygładzić, a także odbudować naskórek to masło mango,  które tak naprawdę niezwykle rzadko można spotkać w składzie kosmetyków. W kremie znajdziemy również olej z wiesiołka, który łagodzi podrażnienia i wygładza drobne zmarszczki, jest też kojący dla skóry olej winogronowy, naturalna witamina E, gliceryna roślinna i coś, co zasługuje na szczególne wyróżnienie, czyli ekstrakt z owoców jagody goji. Jest to roślina, która oprócz tego, że jest silnym antyutleniaczem, zawiera aminokwasy, witaminy z grupy B, witaminę C, nawet składniki mineralne, takie jak wapń, żelazo, czy cynk. To owoc, który jest uważany za jeden z najbardziej wartościowych owoców na naszej planecie. A oto jak wyglądają jagody goji  - pierwsze zdjęcie przedstawia owoce świeże, na krzaku, a drugie owoce już wysuszone. I to właśnie w tej drugiej postaci możemy je kupić.

źródło

źródło

Apilkacja balsamu przyjemna. Krem jest gęsty i treściwy. Nie wchłania się tak szybko jak wcześniej przeze mnie używany balsam z żurawiną (KLIK). Ale i działanie jego jest bardziej intensywne, dogłębne. Potrzebujemy kilku minut zanim balsam otuli nas swoimi właściwościami przyniosąc ulgę suchym dłoniom. Delikatny film zostanie z nami na dłużej. Po myciu dłonie pozostają nawilżone i miękkie. Zapach kremu jest intensywny, na etykiecie możemy przeczytać, że jest słodki i cytrusowy. Dla mnie tu cytrusy dominują, wyczuwalna jest też woń lekko ziołowa, która podejrzewam, że niektóre nosy może drażnić.





Balsam sprawdza się wybornie, choć nie ukrywam, że ja go głównie stosuję w zaciszu domowym, jednak w pracy, przy komputerze, wolę lżejsze kremy. 
Krem stosowałam również jako balsamu do stóp, świetnie nawilża i sprawia, że nawet bardziej wymagająca skóra stóp jest miękka i odżywiona. 
To zdecydowanie balsam do zadań specjalnych, idealny na zimę do ochrony delikatnej skóry naszych dłoni.

Dobrze wiecie, że kosmetyki Pat&Rub uwielbiam, a ten krem jest tylko kolejnym produktem potwierdzającym, że ta firma to moja ulubiona, rodzima marka kosmetyków naturalnych

Balsam jest dostępny w sklepie firmy on-line i w perfumerii Sephora.
Cena 55 zł. 
Aktualnie jest promocja w sklepie on-line P&R klik i krem można dostać za 46 zł

Jak Wam minął weekend?

niedziela, stycznia 20, 2013

Jak Wam minął weekend?

Weekend już niestety za nami. Mój był niezwykle przyjemny. Akumulatorki naładowane, jestem gotowa na nowy tydzień.

Odkryciem tego weekendu był zdecydowanie peeling firmy Alverde z kokosem w roli głównej. Przyjemnie myje i odświeża skórę, fukncję peelingującą pełnią tutaj wiórki kokosowe.


Był też kropeczkowy mani... 


i duża dawka dobrego kina

Dwa zupełnie różne obrazy, dwa absolutnie genialne filmy.

Django - najnowszy film Quentina Tarantino.


I drugi, naładowany emocjami, film z gatunku tych nieco cięższych -  Ostatnia miłość na ziemi.


Polecam obydwa.

Pozdrawiam i dobrego tygodnia Wam życzę. 

Niedzielny mani - kropki w roli głównej

niedziela, stycznia 20, 2013

Niedzielny mani - kropki w roli głównej

Delikatnie, może już nieco wiosennie... 
Kropki i kropeczki dzisiaj na paznokciach rządzą. 




Wykorzystałam te oto lakierki.


Miłego, leniwego popołudnia Wam życzę.
Koralowo na paznokciach

czwartek, stycznia 17, 2013

Koralowo na paznokciach

Koralowych lakierów do paznokci mam już kilka, każdy lubię tak samo mocno, bo koralowy kolor to mój kolor :)
Dzisiaj na paznokciach gościnnie lakier firmy Barry M. U nas niedostępny, przyjechał z UK. 
Barry M. z numerkiem 296 
Coral




Ja jestem zdecydowanie na TAK dla takich kolorków na paznokciach. 
O każdej porze roku :) 
A Wy? Lubicie koralowe paznokcie? :)



Egzotyczne mango z The Body Shop

środa, stycznia 16, 2013

Egzotyczne mango z The Body Shop

Dzisiaj będzie egzotycznie. A serwować Wam będę soczyste mango. 
Zima w pełnym rozkwicie, ale u mnie roztacza się absolutnie wakacyjna aura, to wszystko dzięki temu duetowi z The Body Shop - Masło do ciała i masełko do ust o zapachu mango.


Masło do ciała TBS zapakowane jest w wygodny, odkręcany słoik. W moim przypadku była do 50 ml pojemność. Konsystencja dość zwarta, raczej lekka, to taki gęsty jogurt, który pachnie absolutnie obłędnie. Szybko się wchłania, choć na skórze po jego aplikacji w moim odczuciu pozostaje delikatny film. Zapach w opakowaniu jest naprawdę genialny, świeży, do złudzenia przypomina prawdziwy owoc mango zalany jogurtem. Na skórze przez krótki czas również jest przyjemny, ale po około godzinie staje się dla mnie nie do zniesienia. Drażni nos i muszę koniecznie go zmyć. Mimo zauroczenia nie mogę go stosować na ciało, ale wąchać to i owszem :) Zapach jest rajski i przenosi w tropiki. Lubię to. Produkty The Body Shop nie są stosowane na zwierzętach, za to plus, ale składy nie są w tych kosmetykach najlepsze. Znajdziemy tutaj parabeny i to nie na ostatnich pozycjach, alkohol, PEGi, konserwanty,  (np. Phenoxyethanol, który może być stosowany w ograniczonym stężeniu). Ale żeby nie roztaczać czarnych chmur nad tymi kosmetykami muszę zaznaczyć, że są też dobre składniki na liście, m.in. olejek z nasion mango, olejek ze słodkich migdałów i masło kakaowe, one zdecydowanie sprawiają, że skóra jest miękka i przyjemnie nawilżona.


W parze z masłem do ciała używałam masełka nawilżającego do ust TBS, również z nutą mango. O ile to pierwsze pachniało naturalnie i delikatnie, w przypadku produktu do ust sztuczny zapach przebija się i dominuje nad resztą kompozycji :/ Aplikacja palcem, z małego słoiczka, do higienicznych nie należy, ale nie przeszkadza mi to specjalnie, zdecydowanie akceptuje taką formę nakładania balsamu, jeżeli w ślad za nią idzie dobre działanie. Nawilżanie jest jednak niewielkie, masełko szybko znika z ust nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Dość miękie, nie barwi ust, lekko je nabłyszcza. Zużyję pewnie do końca, bo okres zimowy sprzyja mizianiu się różnościami po ustach, ale miejsca u mnie w kosmetyczce na dłużej nie zagrzeje.


Produkty te dodały odrobiny słońca i wakacyjnych klimatów otaczającej nas aurze, ale szkoda, że oprócz obłędnego zapachu (masło do ciała) i opakowań w pozytywnych barwach niewiele może się doszukać w nich korzyści ze stosowania.
Wieczór z Mają Ostaszewską

czwartek, stycznia 10, 2013

Wieczór z Mają Ostaszewską

Niezwykle rzadko kupuję kolorową prasę, wszystko co mnie interesuje znajduje w sieci. Dzisiaj jednak jak zobaczyłam nowy - lutowy już numer Elle, zrobiłam wyjątek.
Lubię Maję Ostaszewską.


W kwestii urodowej - mam złą wiadomość - moja skóra i włosy (!) przechodzą trudny okres. Kosmetyki nie pomagają, trądzik powrócił, włosom nie pomgają oleje, maski i inne cuda :/ Masakra. 
Wiosno przybywaj, w Tobie nadzieja.
Grecki Korres i wspomnień czar ♥

wtorek, stycznia 08, 2013

Grecki Korres i wspomnień czar ♥

W zeszłym tygodniu na truskawce zamówiłam sobie puder w kamieniu firmy Korres. Jeżeli nie znacie tej firmy, to krótko wyjaśniam, że to grecka marka naturalnych kosmetyków, które u nas możemy kupić m.in. w Sephora. W ofercie znajdziemy kosmetyki kolorowe, w tym lakiery, produkty do pielęgnacji ciała i włosów. 
Muszę Wam się przyznać, że do Grecji mam wyjątkowy stosunek po ostatnich wakacjach, które spędziłam na wyspie Kos. No ale nie o wakacjach będzie mowa, więc wróćmy do zakupów. Oprócz tego, że puder przy każdym użyciu będzie mi przypominał te miłe, wakacyjne chwile, to dodatkowo urzekła mnie cena, która po przecenie wynosiła 28 zł, a  bonus w postaci darmowej dostawy sprawił, że zamówiłam rozświetlający puder w kompakcie z ekstraktem z dzikiej róży w 'trymiga' :D. Prezentuję się pięknie. Same zobaczcie.

jeżykowy nosek w kadrze :P



Zdjęcia ciemne, ale wrzucam tak na szybko. Do recenzji zrobię już właściwe :) 
Na allegro puder jest za 65 zł z wysyłką, więc zrobiłam niezły interes :)

Jako bonus wrzucam kilka zdjęć z Grecji, a wraz z nimi dużo słoneczka w ten śnieżny wieczór specjalnie dla Was,. Enjoy. 










Rozmarzyłam się...
Copyright © 2017 różowa szpilka