Czarny, mały słoiczek z magiczną, nieco dziwną zawartością w środku to nic innego jak czyścik firmy Lush, który kupiła dla mnie Magda podczas swojej ostatniej wizyty w Berlinie. To mój pierwszy produkt tej firmy, ale na pewno nie ostatni, bo działanie i taka 'inność' tych produktów zdecydowanie zachęca mnie do dalszego próbowania.
Moją pastę wykonała Wiola, jej termin ważności upływa 07 lutego 2013, jednak musiscie wiedzieć, że czyścik jest tak przyjemny w użyciu, że bez problemu zdenkuje go do tego czasu.
Pasta firmy Lush została ręcznie zrobiona, wyłącznie z naturalnych składników. W tym wyłącznie sezonowo (w okresie świąt Bożego Narodzenia) dostępnym produkcie Buche de Noel znajdziemy same łakocie, od Brandy zaczynając (tak, prawdziwe Brandy w składzie - dla mnie bomba), poprzez żurawinę, glinkę kaolinową, zmielone pestki migdałów, masło kakaowe, aż po mandarynki. A całość zawinięta jest w algi nori. Brzmi to dość niewiarygodnie, ale tak naprawdę jest :] Sami zobaczcie jak to cudo wygląda:
Pasta po rozrobieniu jej z odrobiną wody czyści skórę naszej twarzy i jednocześnie bardzo delikatnie ją peelinguje. Zdecydowanie lubię jej działanie. Odświeża skórę twarzy, odżywia ją, delikatnie wygładza, a także delikatnie nawilża, ale o kremie zapomnieć nie można. Zapach w przypadku tego produktu jest absolutnie obłędny, typowo świąteczny. Kupiony na początku grudnia idealnie wprowadzi nas w klimat serników, makowców i innych świątecznych pyszności :)
Czyścik ten używam głównie rano, czasami też po wieczornym demakijażu. Świetnie orzeźwia o poranku, a wieczorem stawia 'kropkę nad i' przygotowując twarz do odżywczego kremu.
Zdecydowanie produkt warty uwagi i spróbowania.
Opakowanie 100 g to koszt ok 60 zł. Wystarczy na 3 miesiące codziennego stosowania.
A ja jednak wolę Angelsy, denerwuje mnie tu krusząca się żurawina :)
OdpowiedzUsuńAngels nie próbowałam. A w działaniu różni się od tego, czy tylko konsystencje ma inną?
UsuńO Buszu mówi się, że to świąteczna wersja Aniołków.
UsuńKonsystencję mają też podobną (poza żurawiną ;), działanie takie samo, czytaj: peelingująco-oczyszczające, w sam raz do codziennego demakijażu. O Aniołkach pisałam u siebie, o tutaj: http://www.rumsugarlimemint.blogspot.com/2012/09/lushs-angels.html Zasadniczo jest to mój ulubiony lushowy czyścik dostępny w stałej ofercie, zachęcam do wypróbowania przy następnej okazji :)
dziękuję za info, na pewno go spróbuję :)
UsuńJa akurat nie gustuję w Brandy ale ten czyścik mnie kusi:)
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że w czyściku brandy polubisz :]
UsuńNo popatrz, a u mnie cała butla brandy stoi, której jeszcze nie miałam przyjemności spróbować ;) Nawet nie byłam świadoma, że całość zawinięta jest w algę - bomba :) Cieszę się, że czyścik przypadł Ci do gustu :)))
OdpowiedzUsuńOj tak, dzięki Madzia raz jeszcze :)
UsuńCałkiem przyjemna cena, jeśli starcza na 3 miesiące. Ale dosyć dziwnie wygląda ta pasta :D
OdpowiedzUsuńno dziwnie, ale uroczo, wygląda na taki domowy wyrób, lubię to :)
UsuńŚwietnie to wygląda,nie mogę się doczekać próbki:))
OdpowiedzUsuńtroszkę cierpliwości, jeszcze kilka dni i będzie u Ciebie :)
Usuńchce go chce! :) na razie leci do mnie angel od Marti :)
OdpowiedzUsuńAngel następnym razem spróbuję :)
Usuńkurcze o tym czyściku krążą już legendy ! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam czyściki Lusha! :)
OdpowiedzUsuńO ja, brzmi na prawdę zachęcająco! :)
OdpowiedzUsuńwygląda okropnie, ale potwierdzam! bardzo fajny z niego odświeżacz buźki :]
OdpowiedzUsuńależ proszę bez takich w kierunku busza :]
UsuńOn jest naturalnie piękny :]
o mamusiu alez te czysciki wszystkie kusza!! chyba w czasie wolnego sprobuje zrobic ten migdalowy sama.... ;-)
OdpowiedzUsuńMarie, zdolna jesteś więc na pewno dasz radę. Jak zrobisz to daj znać koniecznie, pokaż efekty, a za Tobą zrobimy i my :]
Usuńoj na pewno dam znac jak zrobie!!
Usuńwygląda jak jakies ciasto :)
OdpowiedzUsuńbrzmi zachęcająco;) a jak myślisz do skóry naczynkowej ale i suchej i wrażliwej nada się?? ja głównie peelingu enzymatycznego używam bo inne to zbyt wiele;(
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie;)
Uważam, że tak. Peelinguje niezwykle delikatnie, więc nie powinno być problemu :)
Usuńwow !
OdpowiedzUsuńciekawy produkt - nigdy nie słyszałam o czymś takim...
pozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
To chyba pierwszy taki dziwaczny produkt, który bym bardzo chciała kiedyś mieć okazje przetestować :) Wygląda naprawdę apetycznie, ten naturalny skład też jest fajny :)
OdpowiedzUsuńGosha, a co to za lakier na pazurkach?
No jest dziwny, ale w tym jego cała uroda :)
UsuńPod postem z kremem do rąk P&R proponowałam Tobie próbkę kremu, jeżeli masz ochotęto dołączę trochę czyścika i wyślę na spróbowanie.
Daj znać.
Na paznokciach Manhattan :)
To od Ciebie się zaczęło :)
OdpowiedzUsuńoch jak zazdroszczę posiadania go!
OdpowiedzUsuńp.s
pozwole sobie tutaj napisać, bo do maila zbieram się i zebrać nie mogę :P
odnośnie Fekkai, jeśli czytałaś opinie na kwc, to powinno być łatwiej, jeśli nie, to napisze krótke. Maska regenerująca (protein rx), jest cięższa, bardziej treściwa, wyraźnie wzmacnia włosy i otula je warstewką, która trzyma się do kolejnego mycia przed uszkodzeniami mechanicznymi. Nawilża niezależnie czy trzymam 15 czy 45min, loki tworzą sie same.
Natomiast maska do wl.farbowanych (ta różowa) jest lżejsza, odbija włosy od nasady (tak, kładę ja spokojnie na skalp) i jest świeżo, lekko, sypko, błyszcząco. Moje krecone wlosy wyraźnie rozprostowuje, sa puszyste. Szczerze to nie wiem co bardziej polecić, jeśli masz jakąś ulubioną maskę, z którą mogłabyś łączyć tą do koloru, to ja bym ja brała. Jest lekka, nie obciąży, a doda takiego błysku, że hoho.
Krem nabłyszczający, sam w sobie zawiera multum drobinek. Jednak do niego muszę sie jeszcze przekonać, bo moje loki lubi robić w strąki na końcówkach, a wiem ze tutaj chodzi o kwestie aplikacji, którą metodą prób i błędów muszę sobie wyrobić. Myślę, że działa nawilżająco bo również dyscyplinuje włosy.
dzięki Ewelinko za tak szczegółowe info :)
UsuńMarka fekkai kusi mnie od jakiegoś czasu, ale dzięki Tobie jakby jeszcze bardziej :)
Zresztą jeżeli chodzi o włosy to uwielbiam próbowac nowe produkty :)
pozdrawiam :)
W niedziele mam wizytę u fryzjera, myślę, że na zdrowszych końcach będzie łatwiej mi ocenić działanie, niż na tych pióropuszach obecnych :P Wtedy obszerniej pojawi się u mnie na blogu, ale to jednak wymaga czasu, a nie wiem na jak długo w Sephorze będą dostępne te korzystniejsze ceny :)
UsuńNo właśnie, bez promocji to te ceny są mega wysokie :/
UsuńTo podetnij końce, testuj dalej maski, a ja rozejrzę się na półkach z kosmetykami tej firmy :)
Uwielbiam BDN! Za zapach i działanie. Szkoda, że mój już się skończył. Następny kupię, jak tylko się pojawi :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście wygląda dziwnie :) mam okropną chrapkę na te czyściki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam BdN. Szkoda, że nie jest dostępny przez cały rok :(
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa jak działa, bo AoBS lubię bardzo :)
OdpowiedzUsuńCiekawa rzecz, kojarzy mi się trochę z peelingiem.
OdpowiedzUsuńja właśnie czekam na listonosza który ma mi wręczyć buszaka do ręki :D
OdpowiedzUsuńChciałabym wypróbować
OdpowiedzUsuńChciałabym wypróbować, ale inną wersję zapachową. Brandy+żurawina to chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńBrzmi smakowicie :)
OdpowiedzUsuńChoć alkohol w składzie to nie dla mnie.
Bardzo interesujacy produkt, musze sprobowac.
OdpowiedzUsuńJa z Lush zaczynam i czytam o wszystkich doniesieniach, bo póki co jestem ZACHWYCONA:)
OdpowiedzUsuńZupełnie jak sushi :D
OdpowiedzUsuńTo brandy mnie zaintrygowało XD Muszę kiedyś dorwać coś z Lusha chyba to jedyna firma, której niedostępność mnie kusi :P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie to, co niedostępne kusi najbardziej :)
UsuńAle musi cudownie pachnieć:))) Będę musiała w końcu coś Lusha wypróbować!
OdpowiedzUsuńZa ciekawie to on nie wygląda :) Nie posiadam jeszcze żadnego kosmetyku z Lusha, ale już tyle o tych kosmetykach słyszałam, że chyba najwyższy czas, aby to zmienić :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale jakoś mnie nie przekonuje ten kosmetyk
OdpowiedzUsuńBDN jest świetny, ale osobiście wolę LTGTR :)
OdpowiedzUsuń