Zimą moja skóra jest bardziej wymagająca, kapryśna i dopomina się nieco
więcej pielęgnacji. W ostatnich dwóch tygodniach postawiłam na maseczki. Mam jednak wrażenie, że żadna maseczka 'drogeryjna' nie odżywi i nie nawilży skóry tak, jak wizyta u kosmetyczki. Jednak stosuję, bo to fajny,, weekendowy rytuał, odprężający i dający choć tylko chwilowe, ale zawsze! nieco lepsze nawilżenie skóry twarzy.
Maseczka z miodem i migdałami firmy Balea to gęsty, treściwy, w kolorze waniliowym produkt, który zapach ma bardzo przyjemny. W składzie znajdziemy m.in. witamię E, mleczko migdałowe i miód. Skóra po 20 minutach otulona tą maseczką była odżywiona i nawilżona, a słodka nuta o zapachu miodu na długo została ze mną, zaznaczyć tu muszę, że niestety nawilżenie twarzy szybko zniknęło, utrzymało się do pierwszego mycia twarzy. Maska z konzymem Q10 również firmy Balea zapachu nie miała już tak przyjemnego, jak ta miodowa, ale za to twarz na kolejne dwa - trzy dni została przyjemnie, nieco bardziej nawilżona. Koenzym Q10 tu chyba zadziałał, który ma właśnie za zadanie zwiększyć elastyczność skóry. W składzie znajdziemy też panhenol, który odżywia skórę.
Kolejna maska, która gościła u mnie w ostatni niedzielny poranek to czekoladowa rozkosz firmy Montagne Jeunesse. Maseczki tej firmy to całkiem przyzwoite, szeroko dostępne produkty za niewielkie pieniądze, fajne weekendowe umilacze. Ta wniosła w mój poranek dużo słodkości. A mowa o antystresowej maseczce czekoladowej. Zapach obłędny, prawdziwie mleczno czekoladowy. Pycha :) Maseczka jest gęsta, nałożyłam nie żałując sobie czekolady na twarz, szyję i dekolt. Odstresował mnie w niej głównie zapach czekolady, bo innego działania, oprócz chwilowego nawilżenia skóry nie odnotowałam.Bublem jednak jej nie nazwę, bo lubię czekoladę :P
Miałam okazję jeszcze stosować maseczkę z błotem Morza Martwego firmy Montagne Jeunesse. Ta zdecydowanie jest moją ulubioną z tej całej czwórki. Zapach - określiłabym go jako rześki, lekka konsystencja, ale absolutnie nie spływa z twarzy. Po kilku minutach twarz jest bardzo przyjemne odświeżona i nawilżona. Duża zawartość glinki sprawia, że u osób ze skórą tłustą lub mieszaną świetnie zbierze nadmiar sebum. Twarz jest gładka, napięta i odżywiona. To mój faworyt i na pewno jeszcze nie raz zagości na mojej buźce.
Jeżeli macie swoje ulubione drogeryjne maseczki to koniecznie napiszcie o tym w komentarzu. Czas uzupełnić mój koszyk o kilka nowych umilaczy maseczkowych.
czekoladowa ;) Moja ulubiona :)
OdpowiedzUsuńPachnie mega pysznie, działanie poprawne :)
Usuńobecnie maseczkuję się namiętnie i bardzo to lubię :]
OdpowiedzUsuńAle czym, czym się maseczkujesz? :)
Usuńgłównie rosyjskie maski, Caudalie winogronowa i różnej maści szaszetki :]
UsuńTa czekoladowa mnie zaciekawiła:D
OdpowiedzUsuńJa używam tylko robionych przed użyciem.
OdpowiedzUsuńNastępnym razem gdy będę robiła zamówienie na kosmetyki z DMu, zamówię też kilka maseczek na przetestowanie.
OdpowiedzUsuńto dobry pomysł :P
Usuńja namietnie kocham maseczke z Lush Oatifix.
OdpowiedzUsuńczekoladowa^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam nadal maseczkę z wit. E z TBS, niezmiennie, działa cuda:)
OdpowiedzUsuńteż namiętnie się maseczkuję ;)
OdpowiedzUsuńMuszę zapamiętać, że ta ostatnia jest niezła ;-)
OdpowiedzUsuńfajnie, że trafiłam z tymi maskami. Ja obie lubię bardzo, pierwszą oczywiście za ten zaaapach, drugą za efekty ;)
OdpowiedzUsuńa no pewnie, że fajnie trafiłaś :) Dziękuję :*
Usuńuwielbiam maseczki do twarzy, zwłaszcza tę czekoladową (wstyd się przyznać, ale właśnie ze względu na zapach :).
OdpowiedzUsuńmoże byś się tak podzieliła posiłkiem?:D ja mam niedostatek maseczek :D
OdpowiedzUsuńja uwielbiam maseczki:)
OdpowiedzUsuńMiałam z tego Montagne Jeunesse truskawkową maskę i była beznadziejna, ale właśnie ze względu na tą bez problemową dostępność (mieszkam w Anglii) skusiłam się teraz Fruit Smoothie i z oliwą z oliwek, zobaczymy jak się spiszą.
OdpowiedzUsuńmaseczki Montagne Jeunesse sa podobno bardzo dobre, ja zawsze czytam ze wszyscy je chwala :)
OdpowiedzUsuń